
Z DZIENNIKA OLDSKULOWEJ PASIEKI
CZERWIEC 2020
Nowe odkłady otrzymały nową miejscówkę. Dużych zwierząt nie ma i pszczoły mają do dyspozycji całą łąkę. Pod lasem panuje największa cisza, nawet gdy po górnych łąkach hula wiatr. Słońce operuje od wschodu i znika za drzewami na 3 godziny przed zachodem. Późnopopołudniowe zacienienie sprawia, że nawet w największy upał pszczoły nie wiszą na wylotkach tylko pracują do późna. To samo sprawa północne ustawienie wylotków.
Na nowym miejscu wiosną, kiedy jeszcze chłód – nie muszą się przepracowywać i daleko latać. Nad „głową” mają wierzby, klony i jarząby.

17 czerwca
Przyjechały nowe odkłady – czyli małe rodzinki pszczół na kilku ramkach. Te niestety są bez matek i kolejnym etapem było ich dołożenie. Transportówki – czyli skrzyneczki w których przewozi się pszczoły mogą być również mini ulikami ( tak jak te ).
Nowe odkłady pszczele w transportówkach.
Droga 12km z bronią biologiczną na pokładzie przebiegła gładko, chociaż nigdy tak wolno nie jechałam po naszych 100 zakrętach ? a na koniec pojedyncze pszczoły zaczęły przeciskać się przez szpary. Dobrze, że dopiero prawie na miejscu.
Odkłady nie są zachwycające. Zawierają tylko czerw kryty, pszczołę nielotną, trochę starszej – lotnej i zero pokarmowych zapasów. Odkłady zrobione są na ramkach wielkopolskich znacznie różniących się wielkością od moich klasycznych – warszawskich zwykłych. Szukając sposobu na ich rozsądne ułożenie trafiłam na stronę Pasieki Michałów. Proponują tam, aby ramki wielkopolskie ułożyć na beleczkach po długości ula WZ, oddzielić kratą odgrodową i za nią ułożyć już normalnie ramki warszawskie zwykłe. Ma to sens. Na ramki właściwe wpuszcza się matkę, która rozpocznie na nich składanie jaj a za kratą zostaną ramki, z których będą się wylęgać już tylko młode pszczoły i ewentualnie zostaną na jakiś czas magazynem pokarmu. Królowa jest znacznie większa od zwykłych robotnic i nie przejdzie przez oczka kraty.

Przekładanie pszczół przebiegło spokojnie. Zdezorientowane po przenosinach, byciu bez matki i podróży – o dziwo były zupełnie łagodne. Każda rodzinka dostała od razu dawkę syropu na uzupełnienie zapasów i już po chwili zaczęły wylatywać i badać nowe otoczenie.

18 czerwca
Zamówione matki z linii Kraińska Dobra dotarły kolejnego dnia. Matki tej rasy są trudno przyjmowane ale miejmy nadzieję, że się uda. Niestety pogoda nie dopisuje i od kilku dni nieprzerwanie pada. W taką pogodę nie powinno się zaglądać do uli, pszczoły powinny mieć spokój ale sytuacja na to nie pozwala. Pracując delikatnie i jak najszybciej – matki w zamkniętych klateczkach trafiły do pszczelich rodzin. Kolejnego dnia znowu padało i otwarcie klateczek przełożyliśmy na następny dzień. Zachowanie pszczół świadczy raczej o tym, że matki zostaną zaakceptowane. W ulach cisza i spokój, pszczoły są zajęte swoimi sprawami. Po klateczce chodzą robotnice nie wykazując żadnej agresji w stosunku do zamkniętej wewnątrz matki ze świtą.
21 czerwca
W niedzielę nareszcie przestało na chwilę padać. Zapowiadają już poprawę pogody dającą szansę na to, że królowa wyleci na lot godowy i szczęśliwie z niego wróci. Z rana klateczki zostały otwarte i pozostawione do wygryzienia. Pojemniki z matkami pszczelimi zabezpieczone są ciastem cukrowym. Pszczoły uwalniając nową matkę z obu stron, robią to powoli dając czas na wyrównanie zapachów i rozejście się feromonów po ulu. Przetrzymanie ich jeden dzień dłużej w zamknięciu powinno zwiększyć szansę na jej zaakceptowanie.
Pierwszy ul niestety nie wróży dobrego przyjęcia. Wewnątrz klateczki były dwie martwe pszczoły ze świty królowej – najprawdopodobniej zakłute. Sprawdzimy za kilka dni. Teraz pszczoły muszą mieć bezwzględny spokój aby ułożyć sobie w ulu wszystko po swojemu, zaakceptować matkę, doczekać jej powrotu z lotu godowego i rozpoczęcia składania jaj. Teraz wszystko zależy już od nich.
30 czerwca
Dokarmiając pszczoły ulu nr 3 była podejrzana cisza. Zaglądam i okazuje się, że nie ma w nim pszczół. Najprawdopodobniej dostały matkę rewolucjonistkę 😉 i rojem uciekły. Mówi się trudno. Ale jeszcze rzut okiem na pobliskie drzewa i … jest – zawiązał się na brzozie. Długa drabina, piłka i gałąź z pszczelim gronem odcięta. Przy ulu przystawiona już deska. Część pszczół ( akurat trafiły się z matką ) została zrzucona od razu na ramki a pozostałe na deskę. Powoli, powoli wchodziły z powrotem do nowego-starego domu.

