Z DZIENNIKA OLDSKULOWEJ PASIEKI
kwiecień 2021

To będzie chyba najkrótszy wpis z wieloma zdjęciami. W pasiece nie działo się nic. Zima toczyła zawziętą walkę z wiosną i nie chciała odpuścić. Mróz, śnieżyce i zalegający śnieg uniemożliwiały zajrzenie choćby na chwilę do uli. Pyłek z wierzby praktycznie przepadł. Może przez cztery dni w miesiącu udało się robaczkom wylecieć i przynieść skromne zapasy.
Za kilka dni zapowiadają nareszcie prawdziwą wiosnę i wtedy się okaże co pasiaste koleżanki wymyśliły podczas ichniejszego lockdownu 😉 Czekamy z niecierpliwością 🙂
01 kwietnia to wiosenny żart Matki Natury. Ludzie wiosna – cieszcie się, bawcie i wygrzewajcie na słońcu. Pszczoły pracujcie – idzie już ku dobremu 😉 Potem było już tylko gorzej. To trzy kolejne dni kwietnia:
Ciągle był mróz i sypał śnieg:

Bardziej lub mniej ale biało było co chwilę. Pochmurnie czy słonecznie temperatura nie przekraczała w górę zera – jakby termometry się zacięły.
Pierwsze kwitnące rośliny nie wystawiły główek spod śniegu a my mieliśmy wiosenny mrożony szczypiorek 😉
Kwiecień plecień. Dawał złudną nadzieję na koniec zimy pojedynczymi dniami bez śniegu.
A za chwilę pasieka wyglądała znowu tak:
Dosłownie cztery ciepłe dni, kiedy pszczoły mogły wylecieć zostały przez nie w pełni wykorzystane. Poidło było okupowane – pić każdy musi 😉
Nawet pszczoły po długiej zimie musza przy kropelce wody wymienić się informacjami co nowego w przyrodzie 🙂
